Morjim

ae1c945b-4bef-4aea-9624-0bcc39f9953c

Popołudnie w samolocie, potem jeszcze noc i kawałek dnia. Potem dzień na lotnisku i znowu popołudnie w samolocie, potem kawałek nocy. I jeszcze godzina w samochodzie, tym razem z Maryją na przedniej szybie, w tym samami miejscu, w którym w Mumbaju stał drewniany Ganesha. Tyle wystarczy, żeby przenieść się do raju.

Wokół gwar, niezbyt ruchliwa, ale jednak ulica, po jednej stronie małe domki, stragany z owocami i z indyjskimi sukienkami, po drugiej stronie hotel. Skutery, samochód i rower. Za ciężką bramą odnajduję zaczarowany ogród. Gwar ulicy stopniowo cichnie, słyszę śpiew ptaków, bujna roślinność otacza kamienną ścieżkę wijącą się przede mną. Za zakrętem widzę Shalę, jasny budynek, z czerwonym dachem, o jasnych, białych ścianach. Znajomy widok, który tak często oglądałam na fotografiach, teraz staje się rzeczywistością. Jestem.

W pamięci pojawia się wspomnienie świątyni w Mumbaju i jej kamiennej posadzki. Chłód pod stopami. Czuję teraz dokładnie to samo, zostawiając klapki przed wejściem do Świętego Miejsca, wchodząc boso na podłogę Shali. W środku panuje półmrok, po przeciwnej stronie, pomiędzy dwoma oknami stoi posąg Ganeshy. Cisza. Słychać tylko rytmiczne uderzenia wiatraków, szum wiatru gdzieś na zewnątrz. Przy moich nogach snują się dwa psy, są tutejsze, mieszkają w okolicy, najwyraźniej czują się w tym niezwykłym miejscu zupełnie swobodnie.

Ogarnia mnie Szczęście. Siadam po prostu, na tej przyjemnie zimnej podłodze i płaczę. Przede mną miesiąc praktyki, w tym pięknym, magicznym miejscu, na drugim końcu świata, nad brzegiem oceanu. Czuję Wdzięczność za tą wspaniałą ścieżkę, na której jestem, za moich Nauczycieli, za te kilkanaście lat praktyki. Czuję, że coś niezwykle ważnego wydarzy się na tej chłodnej podłodze.

Płaczę. Pies podchodzi i zlizuje łzy z mojej twarzy…

8 uwag do wpisu “Morjim

Dodaj komentarz